Jak wygląda codzienna rutyna?
Od początku.
Wstaję rano w poszukiwaniu gaśnic, a nie to już nie sen…
Dobra, dobra, ale jak wygląda sam przegląd gaśnic ?
Jeśli chodzi o same czynności to nie są zbyt skomplikowane.
Pierwsze co sprawdzam to zbiornik; czy nie ma wgnieceń, rdzy, przetarć, potem zawleczkę, plombę zawleczki.

Problem przy plombach i zawleczkach pojawia się najczęściej w szkołach, gdzie uczniowie lubią grzebać, a czasem nawet uruchomić uciekając w popłochu, bo okazuje się że gaśnica potrafi nieźle nabrudzić ;]
Następnie sprawdzam ciśnienie, czy nie ucieka, czy mieści się w normie, czy nic nie zatkało otworu wylotowego.
Piszę otworu wylotowego, nie węża bo nie wszystkie gaśnice mają węże, zwykle 1kg i 2kg nie mają, a w otworze wylotowym potrafią się znaleźć różne cuda – poupychane papierki, gumy do żucia, gniazda owadów, prawdziwe skarby!
Ok, czas zabrać się do sprawdzenia proszku w gaśnicy, wprawne ucho usłyszy czy przesypuje się szybko czy się odrywa partiami, czy utknął i nie zamierza się ruszyć.
Naklejam kontrolkę z datą i… gotowe.
A hydranty ?

W dużym skrócie;
przypinam swoje przyrządy do mierzenia ciśnienia, okręcam wodę, leję do pojemnika… i gotowe.
Wynik zapisuję, wodę wylewam i mierzę następny. No chyba że… co może pójść nie tak?
Na przykład nie można znaleźć hydrantu który był tutaj rok wcześniej. Właśnie tak ! 🙂
Gaśnice jak hydranty, kameleony i żaby potrafią się ukrywać.

Przychodzę więc z wykazem hydrantów, chodzę dobre 5 minut a tu nic, jak było tak nie ma. To nie jest przecież coś co można przemieścić od tak albo schować, do hydrantu idą rury z wodą.
No nie, skapitulowałem.. Pytam się obsługi sklepu:
– przepraszam, tutaj zdaje się był hydrant w zeszłym roku, gdzie on jest?
– ależ jest w tym samym miejscu
po czym Pani wskazuje na ogromne lustro zamontowane na ścianie gdzie jest hydrant.
Tak oto odnalazła się zguba 🙂
Photo by Suzanne D. Williams on Unsplash
Obraz Roland Steinmann z Pixabay