To miało być zwykły pomiar wydajności hydrantu wewnętrznego.
Odbiór hydrantów przez Straż Pożarną… Aby go uzyskać potrzeba między innymi protokołów pomiarów wydajności hydrantów wewnętrznych. Toteż zostałem zaproszony aby zbadać hydranty. Było ich kilkanaście, jako że obiekt dość duży.
Remont obiektu trwał kilka miesięcy, więc i ekipa remontowa zmieniała skład. Zwieńczeniem ich prac miały być pozytywne wyniki pomiarów wydajności w hydrantach.
Tak też się działo, jeden po drugim uzyskały pozytywny wynik badania.
Został jeden, ostatni hydrant, podłączony do osobnej nitki zasilającej, pozbawionej obciążeń eksploatacji wody przez innych użytkowników budynku, nie mogło być lepiej – tutaj będzie najlepszy wynik!
Podłączam sprzęt, odkręcam pokrętło z wodą, leci, leci, napełnia się, powoli, ciśnienie idzie wciąż w górę. Dobiło w końcu do bardzo dobrej wartości niemal 4 barów.
Przekręcam dźwignię żeby uzyskać przepływ wody i zmierzyć wydajność przy wypływie.. Bach ciśnienie spada do 0.
O cholera! Rura gdzieś strzeliła?!
Zakręcone pokrętło gdzieś w instalacji?
No nie.. cieknie powoli, może nie odkręcone do końca?..
Ekipa szuka wszystkich pokręteł, latają po piętrach, nie no wszystko odkręcone na maksa…
Coś zatkało przewody..
Tylko gdzie? Pruć ścianę od samego dołu do 2 piętra żeby znaleźć przyczynę? No nie, najlepiej sprawdzić przy samym końcu, czyli przy wylocie.. Zaglądamy więc do środka, a tam coś wystaje.. Nie idzie tego wyjąć…
Odkręciliśmy cały zawór hydrantowy, uprzednio zamykając przepływ wody, jeden obrót, drugi, udało się…
Co tam w środku widać?
Niemal całą powierzchnię zajął worek foliowy, porzucony podczas instalacji, umyślnie lub nie, przez któregoś z pracowników…