Przeglądy gaśnic, hydrantów w pandemii - puste korytarze
Od czasu wprowadzenia obostrzeń jak zamykanie obiektów, ograniczanie ruchu, nakazywanie podjęcia zwiększonych środków ostrożności odnośnie zakażenia się koronawirusem dużo się zmieniło jeśli chodzi o przeglądy ppoż.
Jak wspominałem we wcześniejszym wpisie, niektóre obiekty nie przetrwały nawet pierwszej fali pandemii.
Większość tych obiektów, do których jeździliśmy wprowadziła swoje własne wewnętrzne zasady jak uchronić się przed zakażeniem. Przy każdym przyjeździe uzupełnić kartę, czy jest się zdrowym, badanie temperatury stało się już standardem. I choć trochę opóźnia to wjazd na firmę, dostawy, to nie mamy z tym problemu.
To co najbardziej daje się odczuć to brak ludzi w szkołach, uczniów, młodzieży, przedszkolaków. Mimo, że najmłodsi mogą już uczestniczyć w zajęciach, to puste korytarze pozostają bardzo wymowne, i ta cisza…
Na początku pandemii wszystko wydawało się chwilowe, brak uczniów w szkole, cisza, spokój, wreszcie można zrobić przegląd ppoż. bez tego całego hałasu, ale to wszystko do czasu…
Pamiętam jak wykonywałem przeglądy w szkołach, przedszkolach jeszcze 3-4 lata temu i to było bardzo fajne doświadczenie, gdy uczniowie podchodzili pytali się co robię, młodsi krzyczeli “pali się!” i uciekali.
Około 4 lata temu podczas jednego z badań hydrantów wewnętrznych podchodzi grupka dzieci w wieku 10-12 lat, widać że mocna ekipa trzymająca się razem. Żarty, śmiechy i docinki jeden do drugiego. Kręcą się dookoła mnie, oglądają, przypatrują się co robię. Pochodzi jeden z nich bliżej… i zaczyna się dopytywać “co Pan robi?”, opowiadam więc że badam hydranty, podchodzi jeszcze bliżej… “mogę zobaczyć?” i chwyta za wąż do pomiaru ciśnienia, no dobra… Pokazałem jak woda leci z hydrantu, mógł potrzymać sprzęt, zmierzyliśmy jakoś razem. Dzwonek na lekcje, uff…. uwolniłem się.
Zupełnie inaczej przegląda się gaśnice, hydranty w szkole podstawowej/niegdyś gimnazjum, gdzie jest młodzież w wieku 7-15 lat, a inaczej w liceach, jak i przedszkolach.
Zacznę od najmłodszych - przegląd gaśnic, hydrantów w przedszkolach.
Tu jest najwięcej zabawy, dzieci są ciekawe wszystkiego i nie boją się zapytać.
W jednym z przedszkoli hydrant znajdował się w klasie, gdzie akurat były zajęcia z najmłodszymi. Otwieram drzwi, wszystkie małe oczka odrywają się od zabawy i patrzą na mnie, śledzą każdy ruch, nowość w grupie i to jaka. Wnoszę beczkę, wąż, przyrządy do pomiaru hydrantów, zaczyna się poruszenie.
Pierwszy szok minął, lecą pierwsze pytania: co pan robi? Co to jest? (wskazując na sprzęt) Po co panu ten wąż? Pali się? Zabiera Pan wodę? Ogień ogień! Woda leci, woda leci! Ale duża beczka!
Pytań jest czasem o wiele więcej, nie sposób wszystkich spamiętać 🙂
Ale staram się tłumaczyć, wraz z nieocenioną pomocą Pani przedszkolanki, która również opowiada w swoich słowach o mojej pracy, o tym co robię, jak ważne jest bezpieczeństwo, żeby nie bawić się ogniem. I tutaj mam najlepszą zabawę.
Przeglądy ppoż. w gimnazjach, szkołach podstawowych
Przeglądając gaśnice i hydranty, kiedyś w gimnazjach, a teraz w szkołach podstawowych zarówno pomiary ciśnienia w hydrancie jak i przeglądy gaśnic budzą równie duże emocje. Z tym, że tutaj młodzież już się nieco więcej uczy, podpatrując ukradkiem to co robię i sami próbują czasem uruchamiać hydranty i gaśnice.
Rzadziej już się zdarza, że pytają co robię, jeśli towarzyszy mi szkolny konserwator, to bardziej jego się dopytują.
Plagą nie do powstrzymania przez uczniów szkół podstawowych jest wyłamywanie szybek zabezpieczających kluczyki do zamków w hydrantach.
Co do gaśnic, to zdarzyło się, że ktoś wyniósł jedną ze szkoły, a jakiś czas później zaginęła w innej.
Na tym etapie boją się jeszcze uruchamiać gaśnice, całe szczęście…
Zwykle kończy się to tak, że ktoś wyciągnie zawleczkę z gaśnicy i to już szczyt chuligaństwa, nie posuwając się do dalszych kroków jak na przykład naciśnięcie dźwigni gaśnicy. To zostawiają starszej już młodzieży, dojrzalszej wersji siebie.
Przeglądy ppoż. w liceach, technikach
Zawitaliśmy więc do liceum, do dojrzalszej i starszej młodzieży, a jednocześnie bardziej psotnej.
To właśnie w szkołach ponadgimnazjalnych, technikach, liceach zdarzało się najczęściej uruchomić gaśnice i to tak dyskretnie potrafią zrobić, że nie wiadomo kto tego dokonał. Nikt nic nie widział, nikt się do niczego nie przyznaje, a to wszystko w miejscach gdzie nie ma kamer i nie pilnuje żaden nauczyciel, lub akurat go nie ma.
Tutaj już nikt nie podchodzi z pytaniem co robię, nikogo też to za bardzo nie interesuje, wszyscy zajęci swoimi sprawami. Odrabiają lekcje, uczą się, czytają, no i siedzą w telefonach.
Pierwsze miesiące, gdy nie było uczniów w szkołach, puste korytarze i sale wydawały się jak w czasie wakacji, ferii. Pracownicy administracji mieli nieco więcej czasu na swoje obowiązki, Panie sprzątające bez przeszkód mogły wyczyścić podłogi, okna, sale. Ale to wszystko tylko przez pierwsze kilka miesięcy.. później zaczęło tego brakować. Bo ile można siedzieć w ciszy za biurkiem, wykonywać przeglądy ppoż. w pustych korytarzach, bez echa, bez pytań co robię, bez codziennego hałasu.
Z radością ostatnio robiłem przeglądy gaśnic i hydrantów w jednym z przedszkoli, gdy dzieci wróciły do szkół. Zajęcia były prowadzone w sali z otwartymi drzwiami. Najpierw wyszedł jeden mały ciekawski szkrab, a za nim nieśmiało następne, gdy usłyszały, że uruchomiłem hydrant, a woda zaczęła szumieć w rurach i beczce. I znowu zaczęły się pytania, do których tęskniłem “Pani! Pani!” “Co tam się dzieje?” “Pani! Co Pan robi?” 🙂
Dlatego między innymi z utęsknieniem czekam na powrót normalności, jeśli kiedykolwiek nastąpi.